W jednej z rozmów nagranych dla mnie w agencji reklamowej pewien mężczyzna otrzymał wiadomość, z której wywnioskował, że jej autorka, Vicki, chce z nim omówić dwie sprawy. Oddzwonił do niej, Vicki powiedziała mu tylko o jednej sprawie. Kiedy ją zapytał o następną, odparła: „Och, przykro mi… Chyba niejasno się wyraziłam”. Oprócz (pozornych) przeprosin i obwinienia się o niejasność wypowiedzi Vicki mówiła tonem pełnym dezaprobaty względem samej siebie. Czasami taki ton jest brany za przeprosiny nawet wtedy, kiedy nie padają słowa: „Przykro mi”. W innej nagranej dla mnie rozmowie kierowniczka imieniem Kristin wyjaśniała kierownikowi działu komputerowego imieniem Herb, dlaczego zaprosiła go na zebranie, mimo że nie była pewna, czy jest on właściwą osobą:
KRISTIN: Bo wiesz, pracowałam z nim, a wtedy wszedłeś ty i nie wiedziałam… jaki ma rozkład dnia. I nie byłam pewna, kto [śmieje się] jest szefem tej grupy! [Herb także się śmieje.] Prawdę mówiąc. Więc…
HERB: Nie, nie przepraszaj.
Wiele kobiet często słyszy: „Nie przepraszaj” lub „Ty zawsze przepraszasz”. Przepraszanie jest postrzegane jako coś, co powinny przestać robić, ponieważ wydaje się ono tożsame ze stawianiem się na niższej pozycji. Jednak dla wielu kobiet i sporej liczby mężczyzn powiedzenie: „Przykro mi” nie stanowi dosłownych przeprosin, lecz rytualny sposób przywrócenia równowagi w rozmowie. „Przykro mi” wypowiedziane w tym duchu, jeśli w ogóle ma jakiekolwiek dosłowne znaczenie, nie znaczy: „Przepraszam”, co równałoby się z wzięciem na siebie winy, lecz raczej: „Przykro mi, że tak się stało”. Aby zrozumieć rytualny charakter przeprosin, pomyślmy o pogrzebie, na którym moglibyśmy powiedzieć: „Przykro mi z powodu śmierci Reginalda”. Wypowiadając takie słowa, nie przyznajemy się do jego zamordowania. Wyrażamy raczej żal, że coś się stało, a nie bierzemy na siebie winy ani nie obarczamy nią innych. Innymi słowy, „Przykro mi” może stanowić wyraz zrozumienia uczuć drugiej osoby i troski o nią, a nie przeprosiny.