Pamiętam spotkanie przed laty z pewnym dziennikarzem, którego zainteresował mój artykuł o nowojorskim żydowskim stylu konwersacyj- nym, w którym określiłam się jako reprezentantka tego stylu od urodzenia. Czekając na niego przed umówioną restauracją, zobaczyłam, jak nadchodzi (poznałam go, bo byłam kiedyś na jego odczycie) i prześlizguje się po mnie wzrokiem, szukając Deborah Tannen. Kiedy się przedstawiłam, stwierdził, że nie spodziewał się ujrzeć blondynki, ponieważ szukał rodaczki i w tym momencie się roześmiał, bo wiele razy sam słyszał, że nie wygląda tak, jak ludzie się spodziewają: i on jest Żydem o blond włosach. Zmierzam do tego, że nie trzeba się oburzać na ludzi, którzy oczekują, że świat będzie się toczył tak, jak dawniej, lecz nie powinniśmy też nikomu pobłażać łącznie z nami samymi. Nieustannie musimy sobie przypominać, że świat się zmienia i nie można już liczyć na to, że kobiety i mężczyźni trwać będą w ograniczonych rolach przypisanych im w przeszłości. Musimy też uważać, żeby takie oczekiwania nie zaczęły nam przeszkadzać. Oczekiwania najbardziej utrudniają nam życie z powodu mocno ugruntowanych założeń co do sposobu mówienia i zachowania się kobiet i mężczyzn. Kiedy kobiety pojawiają się w sytuacjach zarezerwowanych poprzednio wyłącznie dla mężczyzn, gdzie ustalone normy zachowania są oparte na sposobie zachowania się w tych sytuacjach mężczyzn, oczekiwania muszą ustąpić. Będą to albo oczekiwania co do tego, jak się ma zachować człowiek w danej roli, albo jak się ma zachować kobieta przejmująca daną rolę. Które oczekiwania zwyciężą? Czy kobiety zmienią swój styl mówienia, żeby dopasować się do istniejących norm, czy zmienią same normy i ustalą nowe oczekiwania co do ról, które zaczynają spełniać kobiety?