Wniosek, że ludzie powinni zacząć wyrażać się bardziej bezpośrednio brzmi słusznie szczególnie dla Amerykanów. Jednak bezpośrednie porozumienie nie zawsze jest lepsze. Jeśli bardziej bezpośrednie wyrażanie się daje w efekcie lepsze porozumienie, to najlepszymi załogami powinny być te, które rozmawiają w najbardziej bezpośredni sposób. Linde była początkowo zdumiona wynikami swoich badań świadczącymi o tym, że najlepszymi załogami mogą być załogi posługujące się najbardziej niebezpośrednim stylem. W ramach badań mowy załóg kabinowych poproszono emerytowanych pilotów o obserwację i ocenę zachowania załóg podczas symulacji lotu. Załogi ocenione najwyżej wykazywały wyższy stopień oględności niż załogi oceniane źle. To odkrycie wydaje się sprzeczne ze skutkami niebezpo- średniości w przytoczonych przykładach katastrof. Linde doszła do wniosku, że ponieważ każda wypowiedź funkcjonuje na dwóch poziomach zawiera twierdzenie oraz określa relacje między rozmówcami to załogi zwracające uwagę na poziom relacyjny będą załogami lepszymi. Podobne wyjaśnienie zaproponował socjolingwista Kunihiko Harada. Ha- rada uważa, że tajemnica udanego komunikowania się tkwi nie w nauczeniu podwładnych większej bezpośredniości, lecz w nauczeniu przełożonych większej wrażliwości na znaczęnie niebezpośrednie. Innymi słowy, wypadki zdarzyły się nie tylko dlatego, że drudzy piloci usiłowali zwrócić uwagę kapitanów na niebezpieczeństwo w sposób niebezpośredni, ale również dlatego, że kapitanowie nie byli wyczuleni na aluzje drugich pilotów. Zgodnie z tym poglądem najlepsze załogi zawdzięczały swe sukcesy zdolności lub chęci słuchających do wychwytywania aluzji, podobnie jak członkowie rodzin lub pary pozostające w długich związkach rozumieją się bez szczególnych wyjaśnień. Nic dziwnego, że rozwiązanie to podsunął lingwista japoński: opisał bowiem japoński system, zgodnie z którym dobra komunikacja występuje wtedy, gdy znaczenie jest zrozumiane bez bezpośredniego sformułowania lub nawet bez żadnego sformułowania.