Kobiety, które porzuciły bezpieczną przystań na rzecz spełnienia zawodowego

Mona Harrington pisze o trzech kobietach, które opuściły duże firmy prawnicze, by założyć własną „alternatywną” firmę specjalizującą się w procesach handlowych. Postanowiły postępować inaczej, niż było to przyjęte w poprzednich miejscach pracy, zarówno w kwestiach wzajemnych stosunków, jak i w kontaktach z klientami. Jeśli chodzi o stosunki wewnątrzbiurowe, w nowej kobiecej firmie wszystkie współwłaścicielki podejmowały decyzje wspólnie na zebraniach, miały gabinety tej samej wielkości i zarobione pieniądze dzieliły równo między siebie, bez względu na to, która z nich przyciągnęła klienta czy która pracowała nad daną sprawą. Jeśli chodzi o styl pracy, kobiety te powiedziały Harrington, że reprezentują klientów, zachowując się nie jak najbardziej agresywnie, lecz słuchając, obserwując i lepiej „wyczuwając” przeciwnika. Jedna z nich stwierdziła, że kiedy przyjmują zeznania, lepsze rezultaty uzyskują dzięki „spokojnej, współczującej postawie”, pozwalającej świadkom zapomnieć, że adwokat jest ich przeciwnikiem, niż kiedy ich atakują.
Co ciekawe, podczas wywiadu, którego owe prawniczki udzielały prasie na temat swego podejścia do klientów, żadna nie wspomniała o tych odmiennych stylach, nawet żeby wyjaśnić fakt ich skuteczności. Wręcz przeciwnie, podkreślały, że są „twardymi” prawniczkami i zaprawionymi w bojach weterankami tradycyjnie antagonistycznych zmagań prawniczych. Wyjaśniły Harrington, że gdyby powiedziały prawdę o swych stylach, to zostałyby zlekceważone jako osoby miękkie i słabe. Doszły do wniosku, że nie należy o tym rozmawiać, lecz trzeba po prostu takimi być i zdobywać pozycję dzięki rezultatom.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *