Pe producentka telewizyjnych programów dyskusyjnych z Hollywood opowiedziała mi, jak leciała z ojcem jego prywatnym samolotem. Kończyło się paliwo, a on nie był pewien dokładnego położenia lokalnego lotniska, na które leciał. Kiedy kobieta zaczęła wpadać w panikę, zawołała: „Tatusiu! Może zawołaj wieżę kontrolną i zapytaj, gdzie wylądować”, na co usłyszała w odpowiedzi: „Nie chcę, żeby sobie pomyśleli, że zabłądziłem”. Ta historia miała szczęśliwe zakończenie, bo inaczej nie poznałabym jej. Jakiś czas później, na przyjęciu, opowiedziałam o tym zdarzeniu pewnemu mężczyźnie, który właśnie wyznał mi, że w mojej książce najbardziej podoba mu się fragment dotyczący pytania o drogę (jak się okazało, był on także pilotem sportowym). Odwzajemnił mi się podobną opowieścią. Kiedy uczył się latać, zabłądził podczas pierwszego samodzielnego lotu. Nie chciał się skompromitować, nastawiając radio na awaryjną częstotliwość Federacji Lotnictwa Amatorskiego i prosząc o pomoc, więc leciał dalej, wypatrując jakiegoś miejsca do lądowania. Dostrzegł w końcu otwarty teren wyglądający jak lotnisko, skierował się tam i wylądował na czymś sprawiającym wrażenie celowo ukrytego lotniska, które akurat było na szczęście puste. W obawie, że natknął się na coś, o czym nie powinien wiedzieć, natychmiast wsiadł z powrotem do samolotu z ulgą, że nie napytał sobie jakiejś biedy. Udało mu się także odnaleźć drogę powrotną na swoje lotnisko, zanim skończyło się paliwo. Utrzymywał jednak, że z całą pewnością kilka małych samolotów rozbiło się dlatego, że inni piloci amatorzy, którzy nie chcieli się przyznać, że zabłądzili, mieli mniej szczęścia. W tym świetle zabawne pytanie, dlaczego mężczyźni wolą się nie zatrzymywać i nie pytać o drogę, przestaje być śmieszne. Morałem tej historii nie jest to, że mężczyźni powinni natychmiast się zmienić i w razie wątpliwości nauczyć się pytać o drogę albo że kobiety natychmiast powinny przestać pytać o drogę i zacząć doskonalić swe umiejętności porusza się w terenie, znajdując drogę na własną rękę. Morałem jest elastyczność: trzymanie się nawyków w obliczu wyzwania nie jest takie mądre, jeśli może się skończyć śmiercią. Gdybyśmy wszyscy zrozumieli swoje własne style, znali ich ograniczenia i alternatywy, wyszłoby to nam tylko na dobre szczególnie w pracy, gdzie efekty naszej działalności dotyczą także naszych współpracowników, firmy, a także naszej własnej przyszłości.