W wypadku zdeklarowanych pijaków, za godne potępienia w ich postępowaniu uważano to, że zamiast tylko od czasu do czasu oddawać się grzechowi pijaństwa, czynili to z wyjątkową zatwardziałością. W sformułowaniu tym częstotiiwość ich występków nie sugerowała, że mamy do czynienia z chorobą, ani nie usprawiedliwiała ich wykroczeń; przeciwnie, ich krnąbrność wskazywała, że potrzebują jeszcze surowszej kary. Kiedy jednak społeczeństwo zaczęło tracić wiarę w grzech jako wszechstronne wyjaśnienie ludzkiej skłonności do występku, był już tylko krok do konkluzji, że jest coś konstytucyjnie nie w porządku z tym typem pijącego. Osoba nieraz obserwująca upijającego się męża, żonę czy sąsiada mogłaby wysunąć hipotezę, że nałogowi pijacy to mężczyźni lub kobiety, którzy z jakichś wewnętrznych powodów nie mogą, skoro już raz zaczęli pić, kontrolować swojego picia wysiłkiem własnej woli. W tym sensie różnią się zdecydowanie od innych pijących, i to właśnie ta dotkliwie upośledzona mniejszość stanowi rzeczywisty problem alkoholowy. Prawienie kazań i nakładanie pokuty przestało być właściwą reakcją na ich zachowanie.