Pani rektor uniwersytetu spodziewała się wizyty członka zarządu uczelni. Kiedy odezwała się sekretarka z wiadomością, że gość przyszedł, pani rektor wyszła mu na spotkanie. Zanim zaprosiła go do swego gabinetu, podała sekretarce kartkę papieru i powiedziała: „Właśnie skończyłam projekt tego listu. Mogłaby go pani od razu przepisać? Chciałabym go dostać przed przerwą obiadową. I proszę uprzejmie z nikim mnie nie łączyć, dopóki nie skończę spotkania z panem Smithem”. Kiedy usiedli za zamkniętymi drzwiami jej gabinetu, pan Smith zaczął od uwagi, że według niego odezwała się do sekretarki niewłaściwie, i dodał: „Proszę nie zapominać, że to pani piastuje stanowisko rektora!” Pomijając kwestię stosowności zwracania uwagi pani rektor na temat jej sposobu mówienia, rozmowa ta ukazuje i według mnie dobrze charakteryzuje wiele amerykańskich założeń że niebezpośredni sposób, w jaki pani rektor uniwersytetu wydała swej sekretarce polecenia, uderzył mężczyznę jako umniejszający jej pozycję. Wziął go za dowód, że pani rektor nie uważa, iż ma prawo czegoś od swojej sekretarki żądać. Prawdopodobnie sądził, że podbudowuje ją w ten sposób i umacnia jej pewność siebie.