„Nie jest to na tyle bezpośrednie, na ile chciałybyśmy”

Inny list od czytelnika prowadzi do tego samego wniosku. Napisała go kustosz prywatnej galerii sztuki kobieta zależna od trzech młodych mężczyzn, którzy mieli ustawiać dzieła sztuki zgodnie z jej wizją wystawy. Wyjaśniając, jak nauczyła się z nimi współpracować, pisała: „Zwykle kiedy rzeczywiście ktoś mi dokuczy, po prostu wychodzę, ronię w samotności kilka łez i wracam, jakby nic się nie stało. Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że jestem za to podziwiana. Nigdy nie obnoszę przed nimi łez, ale oni rozumieją, że posunęli się za daleko i najczęściej w końcu dochodzimy do zadowalającego obie strony kompromisu. Dziwią się, że potrafię zapomnieć o nieporozumieniu kobiety zwykle tak nie robią. Kłócimy się, wracamy do pracy, żartujemy i cieszymy się swoim towarzystwem. Nauczyłam się przyjmować do wiadomości własny gniew, a fakt, że potem się ze mną droczą, świadczy o tym, że i oni to robią. W sumie są dość wrażliwi i sympatyczni o ile nie zmuszam ich do rozmowy na temat ich uczuć. Jeśli próbuję to robić, bardzo się denerwują. Nie rozmawiamy więc o niczyich uczuciach, ale jeśli uważnie się przysłuchuję, to mówią mi różne rzeczy o sobie (i o mnie!) w urywkach rozmów. Naprawdę zwracają na mnie uwagę są bardzo wyczuleni na moje nastroje i bezpieczeństwo. A pozornie można by pomyśleć, że jest całkiem inaczej.
Sądzę, że mężczyźni są subtelniejsi od kobiet i naprawdę doceniam tę różnicę. Kobiety muszą się nauczyć słuchać tego, co mówią mężczyźni a oni wiele mówią, tyle że nie tak bezpośrednio, jak byśmy chciały”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *