Osoba chętnie zadająca pytania ma szeroki dostęp do informacji wszystkiego tego, co wiedzą pytani ludzie. Podobnie jednak jak mężczyźni mówili mi, że pytanie o drogę jest bezcelowe, ponieważ zapytana osoba może się nie orientować i wobec tego udzielić błędnej odpowiedzi, tak niektórzy ludzie uważają, że mają większą pewność zdobycia właściwej informacji, kiedy sami ją znajdą na stronie, i że robiąc to samodzielnie, lepiej się uczą. Z strony szukanie informacji, którą ktoś inny ma pod ręką, może być stratą czasu. Sama wysłuchiwałam narzekań osób, które czuły, że ich koledzy nie chcący się przyznać, że tak naprawdę nie są pewni swojej wiedzy, wpuścili ich w maliny. Niechęć do powiedzenia: „Nie wiem” może mieć poważne konsekwencje dla całej firmy. Przykładem jest to, co się wydarzyło w piątek 17 lipca 1994 roku: awaria komputera uniemożliwiła firmie Fidelity Investments obliczenie wartości 166 spółek lokacyjnych. Zamiast oznajmić, że wartości te są nieosiągalne, kierownik postanowił zawiadomić Krajowy Związek Handlarzy Papierami Wartościowymi, że wartości owych spółek nie zmieniły się od poprzedniego dnia. Niestety, 17 lipca okazał się złym dniem na rynkach finansowych i wartości spółek Fidelity Investments opublikowane w ogólnokrajowej prasie były wyraźnie wyższe od wartości innych spółek. Oprócz kosztów i kłopotów biur maklerskich, które musiały na nowo obliczyć wysokość kont swoich klientów, oraz wprowadzenia w błąd inwestorów, którzy podejmowali decyzje kupna czy sprzedaży na podstawie niedokładnych informacji, firma straciła markę i była zmuszona do publicznych przeprosin. Był to właśnie taki przypadek, w którym lepiej byłoby powiedzieć: „Nie wiem”. I znów kluczem do całej sprawy jest elastyczność. Jest wiele sytuacji, w których należy polegać na sobie samym i nie ujawniać wątpliwości czy niewiedzy, w innych natomiast mądrze jest przyznać, że się czegoś nie wie.