W rozmowach z lekarkami spotykałam się z dwoma różnymi i sprzecznymi tematami. Od jednych słyszałam, że pielęgniarki sprawiają kłopoty po prostu nie darzą lekarek takim samym szacunkiem jak lekarzy, i nie chcą robić dla nich tego, co robią dla lekarzy. Inne natomiast mówiły, że ich najlepszymi sprzymierzeńcami są pielęgniarki. Pielęgniarki, z którymi pracowały, zrobiłyby dla nich wszystko i wielokrotnie wyciągały je z tarapatów. Jaka jest więc prawda o stosunku pielęgniarek do lekarek? Pewne wyjaśnienie zaproponowała wybitna pani chirurg będąca jedną z nielicznych kobiet o tej specjalności. Powiedziała, że kiedy została chirurgiem, wzorowała swoje zachowanie na chirurgach, którzy byli jej nauczycielami. Zobaczywszy, że sala operacyjna przypomina pole bitwy, gdzie dowódcą jest chirurg, próbowała rzucać rozkazy tak, jak robili to inni chirurdzy. Wkrótce przekonała się jednak, że to nie skutkuje. Nikt nie chciał przyjmować od niej rozkazów. Musiała więc zmienić styl i poszukać takiego sposobu bycia, żeby być stanowczą, ale nie apodyktyczną. I to według niej wyjaśnia różne nieprzyjemne doświadczenia lekarek z pielęgniarkami. Jeśli chcą być apodyktyczne jak wielu ich kolegów, to większość pielęgniarek nie przyjmie tego dobrze, lecz jeśli się z nimi sprzymierzą i będą je darzyły szacunkiem jako koleżanki po fachu, to pielęgniarki okażą się najlepszymi sprzymierzeńcami lekarek.