Prowadzenie się Sedleya nawet w tej epoce co i rusz było powodem wielkiego skandalu. Pewnego razu po dzikiej pijatyce stanął nagusieńki na balkonie w szynku w pobliżu Covent Garden, skąd przemawiał do przechodniów językiem tak sprośnym i plugawym, że posypał się na niego grad kamieni, on sam zaś został oskarżony o złe prowadzenie się, skazany na wysoką grzywnę, a sąd najwyższy w Londynie udzielił mu ostrej reprymendy. Upijanie się było zachowaniem niestosownym, a prostackie pijaństwo budziło wstręt. W tym samym czasie Kościół – w osobie królowej, króla lub Lorda Protektora – głosił wytrwale, że upojenie alkoholowe jest nie tylko społecznie karygodne, ale – co ważniejsze – jest grzechem w oczach Boga. W poniższym fragmencie William Beveridge, biskup St. Asaph za rządów królowej Anny, wygłasza kazanie O obowiązku zachowania wstrzemięźliwości i trzeźwości. Oznajmia, że nietrzeźwość jest ojcem i matką wszystkich grzechów: Nie ma grzechu, którego by nie popełnili pijani, a jeśli znajdzie się taki, którego człowiek pijany nie popełnił, to nie dlatego, że tego nie zrobił, ale ponieważ nie był w stanie. Nie miał po temu sposobności […]. Albowiem człowiek w takim stanie nie rozróżnia między dobrem a dem; albowiem – jak mówi prorok (Oz. 4, 11) – „wino i moszcz odbierają rozum”. Człowiek traci wówczas rozum, zdolność pojmowania, świadomość, a przeto wszystkie grzechy wydają mu się podobne. Nigdy nie popełnia więc jednego grzechu; zawsze towarzyszy mu szereg innych, tak że nie ma właściwszej nazwy dla tego pojedynczego grzechu jak tylko wszystkie grzechy w jednym.