Pijak-włóczęga

Patrick Fitzgerald, lat 36, spędził poprzednią noc, śpiąc na cmentarzu kościelnym. Teraz stał przed kinem i skamlał o pieniądze na „szklankę herbaty”. W każdym mieście natkniemy się na ludzi takich jak on, żebrzących na ulicach, zataczających się w metrze albo pijących w parku z kompanami od butelki. Historia Patricka była typowa. Ojciec i kilku wujków miało poważny problem alkoholowy. W wieku siedemnastu lat przyjechał do Anglii z rodzinnej Irlandii, wędrował po kraju, pracując jako robotnik na budowach, nigdy się nie ożenił, nieduże kwoty pieniędzy wysyłał do domu, resztę przepijał. Był wyzyskiwanym i poniewieranym przedstawicielem najtańszej siły roboczej, nie miał nikogo, kto by o niego zadbał, ani żadnego systemu indywidualnego wsparcia. Z chwilą uzależnienia się od alkoholu wypadł poza nawias społeczeństwa, nieuchronnie zmierzając ku bezdomności. Uzależnienie od alkoholu przybrało u niego postać skrajną, choć pod względem psychologicznym było to takie samo zaburzenie jak w przypadku innych nałogowych alkoholików. Jednak tym, co wyróżniało jego sytuację, była cała masa komplikacji społecznych. Był bez środków do życia, bez pracy, pozbawiony kontaktu z rodziną, często na bakier z prawem, osamotniony i napiętnowany. W świecie bezdomnych alkoholików, do którego trafił, nauczył się umiejętności przetrwania i zdobył kompanów, choć ów świat był zarazem miejscem nieoczekiwanych bójek i kradzieży. Kiedy tak stał na ulicy, żebrząc, słyszał niewyraźne, wywołane alkoholowymi halucynacjami głosy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *