„Tak” i „Dobrze”, mimo że nie poruszał tematu sugerowanego przez nią. Uznała także jego (wojskową) metaforę „arsenału”, zanim skierowała rozmowę z powrotem na temat kursu. Przez cały czas się śmiała nie głośno, jakby z żartu, lecz cicho, w dobroduszny sposób, jakby chciała okazać dobrą wolę i brak wrogości. Do jej częstego śmiechu Charles się nie przyłączał dał się jej śmiać w samotności. Całe to werbalne zachowanie nadało stylowi Kristin miękkości (tak to określali jej koledzy). U jego podstaw leżała niebezpośredniość, z jaką mówiła Charlesowi, co ma zrobić. Niektórym ludziom odpowiedniejsze wydadzą się bezpośrednie polecenia Marka, dla innych natomiast będą one zbyt szorstkie. Dla jednych stosowne będą zakamuflowane polecenia Kristin, choć jednocześnie innych będą irytować. Pewna kobieta powiedziała mi, że lubi pracować z szefową, która mówi: „Mam problem. Naprawdę trzeba napisać to sprawozdanie, ale nie mogę tego zrobić osobiście. Jak pani myśli?” Prawdopodobnie podwładna zaproponuje, że sama napisze sprawozdanie, żeby wybawić przełożoną z kłopotu. Ta kobieta woli raczej mieć możliwość zgłoszenia się na ochotnika, niż otrzymać bezpośrednią prośbę czy nawet polecenie, lecz osobom spodziewającym się bezpośredniości w stosunkach służbowych ta niebezpośredniość mogłaby się nie podobać.