Kolejnym wyjaśnieniem niezwykle zróżnicowanego wpływu alkoholu na ludzkie zachowanie była od dawna głoszona teza, że upijanie się zabarwione jest indywidualnym temperamentem. Odurzenie alkoholowe postrzega się jako stan, w którym pijący odsłania swoje prawdziwe „ja”. Oto, jak teorię tę przedstawia dr Thomas Trotter w swym Essay… on Drunkenness [Eseju o pijaństwie] z 1804 roku:
Temperament sangwiniczny i choleryczny wyobrażam sobie jako najbardziej skłonny do złości i okrucieństwa; jak można zaobserwować u tych, których całe oblicze z miejsca pąsowieje i puchnie, oczy wychodzą z orbit: sangwinik odznacza się najbardziej pożądliwym i kochliwym charakterem. Temperament nerwowy wykazuje najwięcej objawów idiotyzmu, i w swych pijackich psotach jest dziecinny i głupi. Temperament flegmatyczny trudno ożywić; flegmatyk jest bierny i milczący, może spaść z krzesła, zanim pojawi się wiele zewnętrznych oznak upojenia alkoholowego. Temperament melancholiczny […] wykazuje w swym zachowaniu najmniej oznak odurzenia. Większość ludzi zaakceptowałaby dziś hipotezę Trottera uznającą, że pijackie zachowanie może być często zabarwione temperamentem pijącego. Osoba z natury rozmowna po kilku drinkach stanie się jeszcze bardziej gadatliwa, osoba apodyktyczna – bardziej hałaśliwa i dominująca, a osobnik złośliwy – jeszcze bardziej zjadliwy.