Kobiety podobnie jak mężczyźni zakładają, że ludzie trzymają się norm. Dotyczy to także kobiet, które same stanowią wyjątek. Pewna lekarka, specjalistka na polu zdominowanym przez mężczyzn, opowiedziała mi o swym zdenerwowaniu, kiedy dzwoniąc do kolegi i mówiąc: „Doktor Jones prosi o rozmowę z doktorem Smithem”, usłyszała od recepcjonistki tegoż: „Proszę przełączyć na telefon doktora Jonesa, a ja pójdę po doktora Smitha”. Ta sama kobieta łapie się jednak na tym, że mówi
o lekarzach rejonowych swoich pacjentów „on”, chociaż powinna wiedzieć lepiej niż ktokolwiek inny, że lekarz może być kobietą. Dzieci wychwytują normy z równą łatwością jak dorośli. Pewna kobieta będąca nie tylko lekarzem, ale i profesorem na akademii medycznej zdziwiła się, kiedy jej pięcioletnia córka powiedziała: „Ty nie jesteś lekarką, mamusiu. Jesteś pielęgniarką”. Chcąc zrobić wrażenie na córce, profesor odpowiedziała: „Owszem, jestem lekarką. W gruncie rzeczy uczę innych lekarzy, jak być lekarzami”. Dziewczynka przez chwilę dopasowywała tę wiadomość do swego pojmowania świata. „Aha, ale ty tylko uczysz panie”. (Podobnie pielęgniarze muszą sobie radzić z myleniem ich z lekarzami, a mężczyźni będący asystentami muszą zapewniać, że nie są swoimi szefami.)