Gdy firmy muszą się porozumiewać z różnego rodzaju klientami, wśród których jest coraz więcej kobiet. Na przykład gazety, żeby zwiększyć popyt, muszą przemawiać do czytelniczek, więc nie powinny zatrudniać kobiet upodabniających się do mężczyzn. Czasami podaję przykład pewnej kobiety pracującej w firmie rzeczoznawczej. Jeden z kolegów opowiedział jej, że właśnie miał dziwny telefon od klientki, która przedstawiwszy się, powiedziała, że w tym tygodniu jedzie na urlop, i odłożyła słuchawkę, nie podając żadnego powodu, dla którego zadzwoniła. Kobieta, która mi to relacjonowała, stwierdziła, że była prawie pewna, co zaszło, i natychmiast oddzwoniła do klientki, żeby przeprosić za niewielką zwłokę w zamówionej ekspertyzie oraz zapewnić, że po jej powrocie z urlopu będzie gotowa. Ta sama kobieta powiedziała mi też, że zaskoczył ją pewien klient, który telefonicznie urządził jej awanturę z powodu opóźnionej ekspertyzy. Zaskoczona takim słownym atakiem, nie do przyjęcia w stosunkach służbowych, kobieta osłupiała i nie potrafiła zapewnić o wykonaniu pracy, co przecież zrobiła względem poprzedniej klientki, poprosiła więc kolegę, by zadzwonił do owego klienta i załatwił sprawę. Przykład ten wykazuje, jak bezsensowne byłoby pytanie, czyj styl był „lepszy”. Każde z nich było lepsze w stosunkach z pewnymi klientami. Zamiast usiłować ustalić, który styl jest lepszy i zatrudniać personel posługujący się właśnie nim, zarządy firm powinny dysponować pracownikami o różnych stylach.