W mroźny śnieżny dzień 13 stycznia 1982 roku z lotniska krajowego w Waszyngtonie wystartował samolot linii Air Florida, lot 90, ale nie mógł uzyskać odpowiedniej siły nośnej, potrzebnej do dalszego wznoszenia się. Spadł na most łączący District of Columbia ze stanem Virginia i runął do Potomacu. Z siedemdziesięciu czterech ludzi na pokładzie przeżyło pięciu reszta utopiła się w lodowatej wodzie na oczach przerażonych i bezsilnych przechodniów oraz tysięcy widzów telewizyjnych. Specjaliści orzekli później, że samolot zbyt długo czekał ze startem po usunięciu lodu. Zgubiła go nowa warstwa lodu powstała na skrzydłach i silniku. Jak piloci mogli popełnić taki błąd? Czy ani jeden z nich nie zdawał sobie sprawy, że start w takich warunkach jest niebezpieczny?
Zgodnie z przepisami linii lotniczych wszystkie rozmowy odbywające się w kabinie pilotów są nagrywane automatycznie. Jeśli lot odbywa się bez przeszkód, taśma jest kasowana, lecz jeśli samolot się rozbije, ekipy ratownicze próbują odzyskać opancerzoną „czarną skrzynkę”, zawierającą taśmy, na podstawie których można odtworzyć wydarzenia sprzed katastrofy. Lingwistka Charlotte Linde przesłuchiwała takie nagrania rozmów poprzedzających katastrofy lotnicze oraz rozmów załóg podczas symulacji lotów ze specjalnie zaaranżowanymi problemami. Wśród analizowanych przez nią rozmów wydobytych z „czarnych skrzynek” znalazła się rozmowa kapitana i drugiego pilota zarejestrowana tuż przed rozbiciem się samolotu Air Florida. Okazało się, że kapitan nie miał dużego doświadczenia w lataniu podczas mroźnej pogody. Drugi pilot miał go co prawda trochę więcej, ale analiza zapisu rozmów z rozdzierającą jasnością wykazała, że usiłował on ostrzec kapitana… niebezpośrednio.