Istnieją dowody na to, że w sytuacjach publicznych, kiedy zadawanie pytań może ujawnić brak wiedzy, mężczyźni są mniej skłonni to robić. Jednym z takich dowodów są badania przeprowadzone na zajęciach uniwersyteckich, podczas których socjolingwistka Kate Remlinger zauważyła, iż studentki zadawały wykładowcy więcej pytań niż studenci. W ramach swych badań Remlinger przeprowadziła dłuższe rozmowy z trzema studentami i trzema studentkami. Wszyscy trzej mężczyźni powiedzieli, że gdyby czegoś nie zrozumieli, to nie zadawaliby na zajęciach pytań, natomiast później usiłowaliby sami znaleźć odpowiedź, czytając podręcznik, pytając znajomego czy, w ostateczności, pytając wykładowcę w cztery oczy podczas jego dyżuru. Jak wyraził to pewien student: , Jeśli coś jest dla mnie niejasne, to zwykle nie pytam. Wolę to później sprawdzić w domu”.
Oczywiście nie oznacza to, że w razie wątpliwości żaden mężczyzna nie zada pytania ani że zrobią to wszystkie kobiety. Jak zwykle trzeba uzwzględnić kwestię prawdopodobieństwa. Jak zwykle grają tu też rolę różnice kulturowe. Dla amerykańskiego wykładowcy nie jest niczym niezwykłym przyznanie się do niewiedzy, jeśli nie zna odpowiedzi na pytanie studenta, lecz w wielu innych kulturach żaden wykładowca by tego nie zrobił i wywodzący się z tych kultur studenci mogą oceniać amerykańskich wykładowców według własnych standardów. Pewna studentka ze Środkowego Wschodu powiedziała jednemu z profesorów na uniwersytecie kalifornijskim, że właśnie straciła cały szacunek dla jednego z jego kolegów. Zadała mu na zajęciach pytanie, na które profesor odpowiedział: „Nie wiem tak od razu, ale sprawdzę to dla pani”.