Przez tysiąclecia ów prosty fakt, że powstający alkohol sam ogranicza proces fermentacji, oznaczał, iż istnieje górna granica, jeśli chodzi o moc produktu. Nietrudno upić się 12-procentowym winem czy 4-procentowym piwem, jednak niektóre tradycyjne napoje alkoholowe w krajach rozwijających się mają tak niską zawartość alkoholu, że chcąc uzyskać „coś mocniejszego”, należałoby sprowadzać surowce do warzenia piwa spoza wioski. W XVI wieku naturalna przeszkoda w produkcji napojów o wyższym stężeniu alkoholu została przezwyciężona dzięki upowszechnięniu w Europie metody destylacji. Dziś butelki spirytusu stojące rzędem na półkach w sklepie monopolowym są znajomym elementem ogromnego wachlarza napojów alkoholowych. W XVI wieku destylacja musiała jednak uchodzić za rewolucyjną i groźną technologię. Nieoczekiwanie bowiem dostępny stał się alkohol o ponad trzykrotnie wyższym stężeniu niż ten, który był znany wcześniej. Zachwiała się dotychczasowa równowaga między populacją i jej pijącymi członkami. Samo słowo „spirytus” (spiritus [łacĄ – duch, przyp. red.) niosło w sobie niebezpiecznie magiczne przesłanie.
Początki destylacji sięgają co najmniej dwóch tysięcy lat. Proces ten znali już Grecy w I wieku n.e. W HI wieku n.e. Aleksander z Afrodyzji opisał, w jaki sposób można destylować wodę morską, aby uzyskać z niej wodę pitną. Mimochodem wspomniał o możliwości destylowania wina. Jak to często bywało w historii nauki i medycyny, grecka wiedza została przekazana światu arabskiemu i dopiero znacznie później dotarła z powrotem do Hiszpanii, a stamtąd do pozostałej części Europy.