Przykład wykazał także, jak trudno jest zmienić te wyuczone wzorce. Kobieta często inicjowała to, co według niej miało być przyjemnym przeglądem kłopotów. Opowiadała o martwiących ją sprawach po to tylko, by o nich mówić, by lepiej je zrozumieć. Jej kolega natomiast zaczynał radzić, co powinna zrobić, żeby poprawić daną sytuację. To sprawiało, że czuła się traktowana protekcjonalnie i była sfrustrowana. W mojej książce Ty nic nie rozumiesz! znalazła fragment poświęcony rozmowom o kłopotach, który pokazała swemu koledze i powiedziała: „Chyba z nami dzieje się coś takiego”. Lektura tego tekstu zrobiła na mężczyźnie duże wrażenie. „To zadziwiające” powiedział. „Ona ma rację. W tym tkwi problem. Jak możemy go rozwiązać?” Po czym oboje się roześmiali, ponieważ znów zaszło to samo: mężczyzna przerwał szczegółowe omówienie ich odmiennych stylów i zaczął szukać rozwiązania. Powtarzam: różnice w stylu mogą mieć nierówne konsekwencje dla mężczyzn i kobiet w pracy. Szczególnym niebezpieczeństwem dla kobiet lubiących „rozmowy o kłopotach” jest to, że pracujący z nimi mężczyźni mogą wziąć narzekania dosłownie. Taka narzekająca kobieta może zdobyć sobie reputację chronicznej malkontentki. Co więcej, jeśli rozmawianie o kłopotach stwarza wrażenie, że są one większe niż w rzeczywistości, to taka kobieta może być postrzegana jako osoba nie potrafiąca rozwiązać problemów powstających w pracy.