Jack Mullins, lat 29, został aresztowany za próbę rabunku w sklepie monopolowym. Następnego ranka znaleziono go z ostrymi objawami odstawiennymi, musiano posłać po lekarza policyjnego. Była to historia ojca – nałogowego alkoholika, depresyjnej matki i uzależnionego od heroiny brata. Jack dorastał w ubogim budynku komunalnym, większość lat szkolnych spędził na wagarach, a po skończeniu szkoły nigdy nie podjął stałej pracy. W wieku lat dwunastu wąchał klej, jako trzynastolatek regularnie palił papierosy, jako szesnastolatek pił w pubach, w tym czasie wypróbował mimochodem większość nielegalnych narkotyków. Jednak każdemu doświadczeniu narkotykowemu towarzyszyło jego przywiązanie do alkoholu. Żył z drobnych przestępstw i handlu konopiami indyjskimi. Jeżeli kończyły mu się fundusze, przez kilka dni mógł nie pić bez przykrych następstw i siedzieć w domu.
Mniej więcej do dwudziestego piątego roku życia jego picie można by określić jako poważne i chaotyczne, choć zmienne. Między dwudziestym szóstym a dwudziestym siódmym rokiem życia nastąpiła gwałtowna przemiana: sam rozróżniał u siebie „picie takie jak dawniej” i „to złe picie”. Szybko przeszedł do dwóch butelek alkoholu dziennie, szczególne upodobanie znajdując w rumie Bacardi, choć nie gardził również mocnym piwem. Dzień i noc często się ze sobą mieszały, ale potrafił obudzić się w środku snu z silnymi objawami odstawiennymi. Nie myślał o niczym innym, tylko o alkoholu i przeliczał pieniądze na drinki, które mógłby kupić. Pił wszędzie, w klubach, pubach, swoim mieszkaniu, mieszkaniach innych ludzi. Gwarantowanym początkiem każdego dnia było to, że obudzi się przerażony, zlany potem, z objawami odstawiennymi.