Zanim przystąpię do bardziej szczegółowego omówienia wykorzystywania niebezpośredniości w pracy przez Amerykanów, chciałabym się zastanowić nad jeszcze jednym aspektem japońskiego komunikowania się, który rzuca światło na amerykańskie założenia na temat władzy. Ma on swe źródło w niezwykle ważnej roli matki przemawiającej do małego dziecka. Lingwistka Patricia Clancy nagrała rozmowę między trzema Japonkami i ich dwuletnimi dziećmi. Zauważyła, że matki rzadko odmawiały spełniania żądań dzieci poprzez stanowcze „nie”. Zamiast tego unikały odpowiedzi lub ją opóźniały, nie zwracały uwagi na żądanie dzieci, obiecywały spełnić je później, usiłowały zająć dziecko czymś innym, zaproponować coś innego czy po prostu zadawały pytania na temat danego żądania. Często wyjaśniały, dlaczego nie mogą lub nie chcą zrobić tego, o co prosiło dziecko. Na przykład kiedy jedno z dzieci poprosiło matkę, żeby narysowała ciężarówkę z syreną, zapytała: „Czy ciężarówki mają syreny?” i nie narysowała żądanego obrazka. Kiedy chłopczyk chciał cukierka, po prostu zapytała: „Czy nie zjadłeś już dużo cukierków rano?” i na tym zamknęła sprawę. Aby zakazać dziecku jakiejś czynności, matki rzadko mówiły: „Przestań”, lecz odwoływały się do tego, co sobie pomyślą lub jak się poczują inni. Kiedy dziewczynka udawała, że je talerz-zabawkę, jej matka powiedziała: „Czy zjedzenie talerza nie jest dziwaczne? Nikt przecież nie je talerzy, prawda? Kto je talerze?” Innym razem matka starała się przywołać dziecko do porządku, przypisując niezadowolenie badaczce, którą określała zwyczajowym w Japonii mianem „starszej siostry”: „Starsza siostra mówi: »Dziwię się. Dziwię się Maho«”. Inna matka, która nie chciała, żeby jej dziecko rzucało jabłka na podłogę, odwołała się nawet do uczuć owocu: „Kiedy robisz coś takiego, Pan Jabłko mówi: »Auu!«”