Wydaje się jednak całkiem prawdopodobne, że to, co w jego sposobie mówienia uderzyło ją jako arogancja, jej szefa przekonało, że w razie konieczności ten mężczyzna będzie się bardziej nadawał na jej stanowisko. Przykład ten przywodzi na myśl fragment pewnego niezwykłego pamiętnika autobiografii cierpiącej na autyzm Australijki. W swym dziele zatytułowanym Somebody Some- where (Ktoś gdzieś) Donna Williams wyjaśnia, że chociaż autyzm przeszkadzał jej w posługiwaniu się mową, udawało się jej funkcjonować w świecie, naśladując zasłyszane wypowiedzi. Uważała ona jednak swoje udane wystąpienia nie za swoje własne, lecz za sukcesy dwóch wyimaginowanych osób o imionach Carol i Willie. Chociaż nie ma dowodów na to, że według Williams te „postacie” (jak sama je nazywała) były mężczyzną i kobietą, to czytając opisy ich zachowań i wypowiedzi, wielekroć zauważałam u Carol zachowania stereotypowo kobiece (przechylała głowę, wypełniała przestrzeń towarzyskimi pogawędkami i przede wszystkim uśmiechała się), podczas gdy Willie odgrywał rolę stereotypowo męską (był silny, zachowywał dystans i zbierał fakty, by wywrzeć na innych wrażenie). Kiedy więc przeczytałam w pamiętniku Williams, że na rozmowy w sprawie zatrudnienia chodził Willie, ale pracę dostawała Carol, uderzyło mnie to jako coś zabawnego, ale i niepokojącego. Nie oznacza to, że mężczyźni nie zasługują na otrzymywane stanowiska, lecz że sposób mówienia przypisywany zwykle mężczyznom wywiera większy wpływ na zatrudniających oraz osoby decydujące o awansach na kierownicze stanowiska.